Katarzyna – Tour de Fpinka 2013 – relacja

Dnia 16.02.2013 roku wybraliśmy się ekipą (Sebastian z Izą, Adam z Anią, Grzesiek, Albert i Ja (Katarzyna B.:) do Wrocka na zawody, które tym razem odbyły się (po raz pierwszy) na Fpince.  Zawody pod nazwą „Tour de Fpinka” zaczynały się o 10:00, ale my zaczynaliśmy start dopiero o 14:00. Mimo dogodnej godziny startu po przetasowaniach w czasie podróży dotarliśmy z lekkim opóźnieniem na miejsce. Szybki wpisik na listę startową, wizyta w szatni i starczyło czasu dosłownie na 3 min rozciągania. Więc bez dobrej rozgrzewki trzeba było zacząć przystawiać się do baldzików. Wspomnę jeszcze, że nawet nie słyszeliśmy zasad rywalizacji, wpisywania baldów itd., ale o tym trochę później.

Zawody odbywały się na dwóch poziomach, więc nazwa adekwatna, gdyż należało trochę wędrować. Na pierwszym poziomie znajdowały się baldy od 7 do 12, a na górnej pierwszych sześć. No i start!!! Ruszyliśmy. Tyle ludu, że straciłam towarzyszy z oka. Sebek gdzieś tam uciekł i migał mi tylko co jakiś czas. No dobra, więc trzeba było się gdzieś ustawić. Tylko którą kolejkę wybrać?! Tą długą, czy też dłuższą?! Jakaś masakra. Ale jakoś zaczęłam od mile wyglądającej bo po zielonych chwytach. I miło to ona tylko wyglądała. Dobra szkoda czasu na rozmyślenia i trzeba atakować dalej. Po przeciskaniu się na zawodach w Poznaniu miałam już trochę więcej doświadczenia w „staniu w kolejce” i jakoś z deczka szybciej szło, ale niewystarczająco.  Generalnie odczułam jakieś dziwne napięcie między rywalizującymi o miejsce w kolejce, nie wiem czemu, może dlatego, że zamiast jednaj zdarzało się, że tworzyły się dwie, ale było tylu ludzi, że naprawdę trudno było to wszystko ogarnąć i wydaję mi się, że jeśli nie jest się na tyle dobrym wspinaczem, że udaje ci się pocisnąć balda w pierwszej lub drugiej próbie to zaczyna się walka o przetrwanie. Po dolnych baldach byłam w miarę zadowolona , więc czas ruszyć na górę, a tu zostało z 30 – 40 min, masakra. Po dowiedzeniu się od rywalizującej znajomej koleżanki z jakiś tam zawodów (chyba z Poznania) co można zdziałać na wyższym poziomie najpierw uderzyłam na pionową ściankę. I tu kosmos 🙂 Po kilku próbach nie udało się dojść nawet do bonusa, więc odpuściłam. Rzuciłam się na inne baldy, ale one mnie też rzucały. Ujarzmiłam tylko jednego, ale  do bonusa. Zostało kilka minut więc postanowiłam pomęczyć jeszcze tego balda na pionie. Byłoby może się spróbowało, gdyby nie fakt wpiepszania się przez ludzi drugi raz pod rząd na balda po wcześniejszym odpadnięciu. Wrrrr… no i koniec czasu. A zapamiętam to sobie i przyjmę jako naukę na przyszłość.

No i coś mnie rozwaliło. Już był prawie koniec czasu, ale wystarczająco żeby się wstawić , bo przecież w ostatnich sekundach jak zaczniesz to robisz, a tu słyszę z głośnika coś w stylu:  …”koniec koniec, już nie można , nie będzie się liczyć…” . No jaki czort!? Zostawię to bez komentarza.

No dobra ,więc oddajemy karteczki ( 3 topy w pierwszej próbie i 4 bonusy, może tragedii nie ma;) i można zawijać się do domu.

Co się po jakimś czasie okazało, po zobaczeniu pełnych wyników, źle wpisałam sobie punkty, ale nieistotne, bo zawody zaliczone i nowa miejscówka też.

Przyznam się, że jakoś nie odczułam, że tam byłam, w tym sensie, że nie żałowałabym jeśli bym nie pojechała. Może przez dziwną napiętą atmosferę, może przez kilka organizacyjnych niedociągnięć, co można wybaczyć, ale szału nie było. Zupełnie inaczej niż na „reZerwie mocy”, bo mimo, że też nie zaszalałam to atmosfera była zupełnie inna i naprawdę dobrze się bawiłam. Dodatkowo nie było takich kolejek ( a tu ok. 50 osób w grupie rozwala).

Jakbym miała zrobić taki swój mały ranking zawodów bulderowych na których udało mi się być to wygrywają nasze zielonogórskie i te na Zerwie.

O szczegółach nie będę się rozpisywać, ale atmosfera robi swoje 🙂

Przynajmniej atmosfera w drodze powrotnej była miła, pośmiali my się i w ogóle, co niektórzy nawet bardziej, a niektórzy wracali w trochę gorszych nastrojach i rozmyślali o jakiś mlecznych czy też białych drogach.  Jakoś przed 19 byliśmy w domku, więc chyba najszybszy powrót w dziejach.

Dziękuję wszystkim którzy ze mną się wybrali i tym którzy na chama w kolejkę się nie wciskali 😛

Aha swoich fotek  tym razem nie mamy, gdyż sprzęt odmówił posłuszeństwa ;(

Link do zdjęć:

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.450611555010539.101118.209513425787021&type=3

Link do wyników: http://fpinka.pl/wyniki.pdf

 

Z pozdrowieniami

Kasia Bal

Share: