Magda – Dolomitowo – czas na podsumowania…

Czas biegnie nieubłaganie i za oknami już jesień, a wciąż nie zdaliśmy relacji z wyjazdu w Dolomity… W ciągu 6 dni wspinaczkowych padło 8 dróg, łącznie 1980 metrów wspinania o różnych trudnościach 🙂

Ale od początku… Zaraz po powrocie z Galerii Gankowej zapakowaliśmy się w Dolomity. Wraz z poznanymi przez neta Darkiem i Maćkiem jedziemy na zeszłoroczne miejsce parkingowo – sypialniane, na jednym z dolomitowych parkingów. Jest wszystko: ławka, las, strumyk oraz piękny widok 😉

Na pierwszy rzut wybieramy Cinque Tori gdzie oswajamy się z dolomitem na drogach Zacięcie Północne (IV 104m) oraz Ściana Północna (IV 122m). Po takiej mini rozgrzewce robimy kolejną rozgrzewkę znów na Cinque Tori 🙂 tym razem robimy klasyk rejonu Miriam z pięknym, charakterystycznym trawersem (V 187m). Kolejnego dnia, całkowicie rozgrzani, atakujemy Pierwszy Filar na Tofanie di Rozes 🙂 Pada ładna droga o długości 483 metry w zakresie V . Zeszłoroczny niesmak po przecięciu liny znika 😉

W końcu czas na rest! Spędzamy go na piciu piwa, kąpielach w strumyku i walce z upałem…

Piąty dzień to znów rozruch na Col dei Bos gdzie robimy drogę Alvera (V 356m), po jej ukończeniu mamy okazję obejrzeć pozostałości po I wojnie światowej. Walki w Dolomitach toczyły się 2 lub 3 lata, powstało wiele bunkrów wydrążonych w skałach… aż się nie chce wierzyć że to piękne miejsce było świadkiem takich rzeczy.

Następny dzień i mamy gości! Poznajemy czeskiego przewodnika, Honza. Wieczór upływa na wymianie doświadczeń przy winie :p Mimo gawęd międzynarodowych wstajemy na Wisienkę wyjazdu – drugi filar na Tofanie di Rozes. Pobudka o 2 w nocy, szybkie śniadanie lub kolacja – jak kto woli i w drogę. Pierwszy wyciąg idzie mozolnie… jakoś trudno, albo się zgubiłam… Potem gładko i na trzecim wyciągu zapych i zjazd do stanowiska. Przepuszczamy naszych kumpli bo mamy na linie węzeł gordyjski. Na szczęście obeszło się bez cięcia… Chwila zastanowienia: straciliśmy 40 minut, to dopiero trzeci wyciąg z 19-nastu! Na szczęście decyzja pozytywna – idziemy dalej 😀 Reszta idzie gładko. Droga pełna emocji. W rezultacie o 17 kończymy wspinanie w pierwszych pomrukach burzy… 628 metrów filara, trudności do VI-, mega ekspozycja i wrażenia! Polecam! W następny, pożegnalny dzień padamy ze zmęczenia, ale robimy Olgę (V 100m), znów na Cinque Tori. Po wspaniałej zabawie w Dolomitach pora wracać do Polski. Kilkanaście dni kursowych w skałach i znów jadę w tatry z których relacja wkrótce się pojawi 😉

Magdalena Kuczewska

dolomity8

dolomity7

dolomity5

dolomity6

dolomity4

Share: