Magda – Kaziu po raz trzeci

Kieżmarski Szczyt

Kieżmarski Szczyt

Czwartek po południu znowu desantujemy się z wyciągu krzesełkowego, niczym komandosi,  w Skalnym Plesie. Trzeci raz pod Kierzmarskim Szczytem. W myśl starego powiedzenia – „Do trzech razy sztuka” – musi się udać. Naszym celem jest droga Lipki (V).  Pierwsze spojżenie na naszą ścianę: słowa z poprzedniego wyjazdu: ” O k***a jakie to duże” są nadal aktualne 😉 Załatwiamy nocleg w Skalnatej Chacie i szykujemy się na wczesną pobudkę dnia następnego. Nic nie może popsuć naszych planów! Nazajutrz budzi nas wschód słońca – a w zasadzie jego początek. Pogoda zapowiada się piękna – no chyba że jak co dzień po godzinie 12 podejdą chmury z doliny i będzie zlew… hehehe… Cały dobytek – prócz szpeju zostawiamy w schronisku i biegniemy pod ścianę.

W kotle Łomnickim zaskakują nas kamery – myślałam że nagrywają „bohaterskich wspinaczy” którzy walczą na zerwach wielkich i niebezpiecznych ścian Tatr, ale nie, one  rejestrują nie nas, ale świstaki 😀 Ehh i znów marzenia o wielkiej sławie prysły… Po podejściu pod drogę okazało się że początek jest mokry i obrzydliwie oślizgły… bleeee! Walka na pierwszym wyciągu (IV)  jest dramatyczna. Kiepska asekuracja i oślizgłość ściany robią swoje. Na stanowisku jestem cała mokra… Wrrr… Potem nastąpił szereg wyciągów które mijały zardzewiałe haki – nic nie warte – którym zawierzyłam lub je wzmacniałam własnym przelotem. Były też kominki oraz wszelkiego rodzaju przesztywnienia liny… Była też przewieszka którą należało obejść – najbardziej charakterystyczny punkt drogi widziany ze schroniska… Po ukończeniu drogi pozostało nam 200m (II/III) Filaru Birkenmajera. Na szczycie widzimy na przemian chmury, dolinę, Łomnicę, wagonik na Łomnicę 😉 Robimy serię fot i uciekamy na dół na „ostatni wagonik” który zwozi nas na parking. Tu następuje kolejny desant komandosów i możemy już brykać autkiem do domu.

Magda Kuczewska

dscn34021

Madzia – „game over baby”

Share: