Nie ma to jak myśl, że za kilkanaście godzin będę na drugim końcu Polski. Pakowanie sprzętu, sprawdzenie warunków pogodowych ,ciepłe kalesony i w drogę.
W piątek 22 lutego o godzinie 04:00 wyjazd z lekkim opóźnieniem już na starcie, jest śmiesznie, kierowca cofając na placu manewrowym na stacji PKS wbił się w stojący za nim autobus wybijając całą przednią szybę. Z Zielonej Góry wyjechała garstka ludzi. Drogę do Krakowa spędziłem śpiąc na tylnych siedzeniach autobusu. Od Krakowa był już cały autobus, wszyscy jechali na weekend do Zakopanego. Pierwszy raz od dłuższego czasu jadę Busem PKS i dla zainteresowanych dodam, że bilet normalny kosztuje 80 zł+ 4 zł za bagaż co było dla mnie wielkim zaskoczeniem.
O godzinie 15:15 dojechałem do Zakopanego ,szybka przesiadka do busa gdzie zostałem przewieziony do Łysej Polany skąd wyruszyłem do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Po drodze spotkałem dwóch kolegów z Warszawy, którzy także wybierali się na kurs. Niestety zdziwili się gdy zapytałem ich czy mają ze sobą raki. Wręcz podstawową sprawą jest zabrać taki sprzęt w góry zimą. Odparli, że jednak takiego sprzętu ze sobą nie posiadają, co znacznie utrudnia dostanie się do schroniska. Była godzina 17:30 zaczynało się już ściemniać. Pogoda wietrzna z opadami śniegu. Doganiają nas koledzy ratownicy TOPR na nartach Marcin Józefowicz ze swoim psim partnerem RECCO (owczarkiem niemieckim) oraz kolegą Robertem Kidoń. Instruktorzy naszych zajęć.
Spotykamy się w schronisku o 19:15 szybka kolacja, kąpiel i zaczynamy zajęcia od przedstawienia się. Czułem się trochę jak na zajęciach AA 😉 Porozmawialiśmy chwilę o ABC czyli o sprzęcie lawinowym jaki powinniśmy posiadać wybierając się w góry zimą, czy wybierając się na SKi touring. Jest to sprzęt niezbędny by w szybki i skuteczny sposób odnaleźć osobę poszkodowaną pod zasypaną lawiną.
Po zajęciach przeszliśmy do swoich pokoi, w których rozpoczęliśmy nocne oficjalne rozpoczęcie czyli poznanie się z kolegami kursu co znacznie wydłużyło ciszę nocną.
Wszystkich uczestników szkolenia było 23 osoby, większość ludzie z Krakowa i Warszawy. Wszystkich ściągnęła tu chęć nauczenia się przewidywania zerwania lawin, umiejętność dobierania sobie bezpiecznej trasy oraz udzielenie osobom poszkodowanych szybkiej fachowej pomocy, gdyż najważniejsze są pierwsze 15 minuty od chwili zasypania.
Po ciężkiej nocy zaczynamy oficjalne rozpoczęcie szkolenia. Po śniadaniu była teoria dotycząca poszukiwania w lawinach detektorami LVS, zasypanie płytkie, głębokie, pojedyncze oraz sondowanie po namierzeniu LVS. Po wykładach poszliśmy w okolice stawu aby poćwiczyć z powyższych tematów. Każdy indywidualnie mógł spróbować swoich sił w obsłudze detektora, zobaczyć jakie ma zastosowanie, jak działa, jakie ma właściwości. Każdy się zgodzi, że detektor LVS to najlepsze rozwiązanie jeżeli chodzi
o jak najszybsze odnalezienie osób poszkodowanych. Przeraża jednak cena urządzenia około 1 500 -2 000 zł ale jeżeli chodzi o nasze bezpieczeństwo własne w górach to nie można oszczędzać. Jeżeli chodzi o sondowanie to muszę powiedzieć, że naprawdę niewiele potrzeba by wbić sondę kilka centymetrów obok aby ominąć naszego poszkodowanego, mogliśmy się o tym przekonać, że to nie takie proste ,gdyż tego dnia ominęliśmy fantoma zasypanego pod śniegiem. Pogoda nas nie rozpieszczała – 8 stopni z wiatrem 5 m/s, 2 stopień zagrożenia lawinowego. Aby się rozgrzać ćwiczyliśmy techniki odkopywania, mierzyliśmy grubości warstw ostatnich opadów śniegu. Jedynie RECCO nie było zimno 😉
Lekko wyziębieni wracamy do schroniska. Nie ma to jak gorący solidny posiłek i piwko mmm 😉 Nie odpuszczamy mimo pogody, weekend krótki a temat spory. Po obiedzie od razu przechodzimy na salę sięgnąć grubą warstwę teorii. Na zajęciach rozmawialiśmy o meteo sprzyjającemu zagrożeniu lawinowemu, patofizjologii zasypania w lawinie, w przerwie kolacja, po kolacji obejrzeliśmy kilka filmików i zdjęć z akcji poszukiwawczych. Zajęcia prowadzone były do 23:00, tego dnia wszyscy poczuliśmy zmęczenie od razu wszyscy poszliśmy spać aby starczyło sił na ostatni dzień szkolenia.
Niedziela- ostatni dzień zajęć. Po wietrznych minusowych temperaturach przyszła odwilż, temperatura 0 stopni, tej nocy wzrósł stopień zagrożenia lawinowego na 3. Po śniadanku wykłady teoretyczne odnośnie pracy detektorami LVS w trudnych scenariuszach -zasypanie wielu blisko siebie, jeden i wielu poszukujących – trudne wybory. Określenie stabilności stoku. Munter 13 pomyłek jakie można popełnić przy poszukiwaniach .Sondowanie zgrubne i szczegółowe. Po wykładach oczywiście zajęcia praktyczne z powyższych tematów. Pogoda odpowiednia do ćwiczeń praktycznych. Zero wiatru, ciepło. Kolega Ratownik Marcin wychodząc ze schroniska pierwsze co powiedział gdy tak popatrzył … oho coś się dzisiaj wydarzy. I przewidział tego dnia nad Morskim Okiem lawina zgarnęła pięciu turystów, w tym jeden śmiertelny, jedna trafiła do szpitala a reszta wyszła sama częściowo zasypana. Tego dnia napisał do mnie Dawid martwiąc się jak wygląda u nas sytuacja. Pisał o tym zdarzeniu. Odpisałem, że tak wiem o tym i, że u nas wszystko jest w porządku. Przed schroniskiem Marcin pokazał nam jak działa plecak z systemem ABS (koszt plecaka ok. 3 000 zł). Gdy ćwiczyliśmy w okolicach stawu, schodziła pewna grupa turystów. Jeden z nich chcąc skrócić sobie drogę zjechał na dupie naruszając tym sposobem strukturę płyty. Po 10 minutach gdy oddalił się na 200m nastąpiło zerwanie lawiny o szerokości 100×70 m i wysokości 50 cm. Chłopak miał sporo szczęścia i my także bo znajdowaliśmy się jakieś 40m od tego zdarzenia, Także mieliśmy możliwość być świadkami bliskiego kontaktu z lawiną. Koledzy Ratownicy od razu po tym zdarzeniu przedzwonili do centrali z informacjami o takim zdarzeniu i że nikomu nic się nie stało. Po tej całej sytuacji dokończyliśmy jeszcze chwilę zajęcia do końca, po czym wróciliśmy do schroniska na obiad. Po obiadku krótkie podsumowanie, rozdanie certyfikatów. Miałem zamiar zostać do poniedziałku gdyż dopiero w południe miałem busa do ZG. Jednak ze względu bezpieczeństwa zeszliśmy wszyscy razem tego samego dnia .Noc spędziłem w Bukowinie Tatrzańskiej u znajomych. W poniedziałek rano przyjazd do Zakopanego, zrobienie krótkich zakupów i w drogę. Do ZG dotarłem punktualnie o godzinie 23:00. Co dobre szybko się kończy, czas wracać do pracy. Na pewno nie zapomnę tylu wrażeń w takim krótkim czasie i bardzo miło będę wspominał to szkolenie. Zapraszam wszystkich na kurs ,wiele się nauczycie, jeżeli macie jakieś pytania to zostaną przedyskutowane. Naprawdę nie pożałujecie, naprawdę warto. Chciałbym bardzo gorąco podziękować Klubowi KWZG ,moim kolegom instruktorom-ratownikom Marcinowi Józefowicz, Robertowi Kidoń oraz mojej kobiecie Marcie, która namawiała mnie na ten wyjazd 😉 Z Ratowniczym pozdrowieniem Dawid K.