Magda – Kurs skałkowy w Sokolikach u Micaja

W połowie lipca, razem z przyjaciółmi ze Stargardu (Magda, Wojtek, Bułek) z 15-tego Południka http://www.15poludnik.pl/ , spędziłam bardzo przyjemny i pożyteczny tydzień na kursie skałkowym, z bazą na Taborze. Wojtkowi udało się zaangażować Micaja jako instruktora więc wiedza, którą chłonęliśmy, pochodziła z pewnego źródła.

Dnia pierwszego, po wstępie teoretycznym o technikach wspinania, rozpoczęliśmy lekcję praktyczną od baldów na Chatce a później wyciągnęliśmy z plecaków liny i szpej. Do końca dnia łoiliśmy na Stodole i Sukiennicach po kolei wszystko co się dało, na początku tylko na wędę ale później także z dołem. Towarzystwo rozkręcało się z każdym metrem i do powrotu na Tabor mogła nakłonić nas tylko wizja zimnej Perełki browaru Lublin.

Magda łoi balda na Chatce

Magda łoi balda na Chatce

Bułek zasuwa po Brzózce

Bułek zasuwa po Brzózce

Rano zgodnie stwierdziliśmy że dopadł nas syndrom dnia drugiego i dziś skupimy się na zagadnieniach stojąc na glebie, czyli na praktycznej nauce asekuracji na własnej i zakładania stanowisk na skałach w zasięgu ręki. Zadanie utrudniały mi oparzone palce prawej ręki, które niechcący potraktowałam wrzącą wodą z czajnika, zalewając poranną herbatkę. Po kilku godzinach osadzania friendów i kości, gdy wszyscy marzyli tylko o kolacji, Micaj bezlitośnie zarządził złojenie Kanta Sukiennic. Nikt nie śmiał odmówić.

Dzień kolejny to kontynuacja nauki asekuracji na własnej. Tym razem wystartowaliśmy z Bułkiem z wyższej półki, prosto na Gorayskiego. Magda z Wojtkiem łoili Przez Trawki. Szliśmy pomalutku ale skutecznie i we właściwym kierunku. Na topie Krzywej okazało się że znowu nikt nie ma przy sobie długopisu. Niebo straszyło burzą więc zarządziliśmy szybki odwrót a że wszyscy, łącznie z Instruktorem, czuliśmy niedosyt więc spróbowaliśmy swoich sił na Księciu Sukiennic a potem na Babie i Sokolikach. Osobiście przetestowałam nowy sposób asekuracji w kominie, klinując się kaskiem i wisząc na pasku pod brodą. Nie polecam! Na Tabor wracaliśmy już po ciemku, tzn. „micajowaliśmy”, ale za to zadowoleni w 100%.

Wracamy na kolację i piwko ;)

Wracamy na kolację i piwko 😉

Do czwartku korzystaliśmy z dobrej pogody i łoiliśmy co się dało na Sukiennicach, Sokolikach i pomniejszych skałach. W międzyczasie, klinując łapkę w rysie, pozbyłam się palącego problemu, czyli zdarłam oparzoną skórę z paluchów. W ferworze walki nawet nie zauważyłam kiedy.

W piątek do południa, zmuszeni przez deszcz do siedzenia pod dachem, zakładaliśmy pod wiatą stanowiska każdego możliwego rodzaju. Na szczęście po południu się przejaśniło i mogliśmy jeszcze pozjeżdżać z Jastrzębiej, budując po drodze stanowisko pośrednie.

Wojtek konsultuje sposób zakładania stanowiska

Wojtek konsultuje sposób zakładania stanowiska

Na zakończenie kursu mieliśmy zrobić zrzutnię ale rozpadało się na tyle że zostaliśmy pod wiatą i najpierw prusikowaliśmy do stropu i z powrotem, a później uczyliśmy się wiązać podstawowe węzły, np. kajdanki z wyblinki.

Najlepsza ekipa kursowa z Instruktorem

Najlepsza ekipa kursowa z Instruktorem

Kurs był świetny zarówno pod względem merytorycznym jak i towarzyskim. Jedynym minusem było to że był taki krótki.