Kuba – Piz Badile + Arco

Cały wyjazd był na mega spontanie, zapytałem kołcza czy jedziemy gdzieś na west bo kiszenie sie w Sokołach nie ma wiekszego sensu. Reakcja była natychmiastowa. Jedziemy w góry głównym celem jest Bergaglia a w niej słynna droga Cassina na ścianie Piz Badill.

11

Nareście dzień wyjazdu- pierwszy kierunek Farankenjura tam sie rozgrzewamy i wymiatamy zaległości z poprzednich wyjazdów.Przyjechaliśmy późno w nocy do obczajonej z poprzedniego wypadu miejscówki. Nie jestesmy sami, wokół pełno Czechów którzy pozajmowali najwygodniejsze miejscówki. Trudno idziemy spać bo jutro trzeba łoić.

Rano szybkie śniadanko i w skałerki. Po całym dniu wykaszania dróg przyszedł czas na grila przywiezoinego z Polski i sprawdzenie jak smakuje „żubr” na Franken. Tak mijały kolejne dni, aż w końcu przszedł czas na Szwajcarie.

Jedziemy w góry!! Krzyknął Krzyś odpalając „Kazika”.Po całym dniu jazdy i kawałka nocy dojechaliśmy do miasteczka Bondo, nie zorientowani gdzie jest jakiś camping rozkładamy sie na polanie podziwiając gwiazdy.Rano słysze głos Krzysia „Kubson wstawaj jakiś gość idzie z psem” szybko zerwaliśmy sie ze spiworów zaczeliśmy sie pakować i nie zauwarzeni przez nikogo ładujemy sie do Kazika.Odnajdujemy camp i rozkładamy namiot czekając na drugi dzień, w którym mieliśmy atakować Cassina .Następnego dnia budzi nas zlewa, która krzyżuje nasze plany. Nikt z nas nie przewidywał ,że taka pogoda pozostanie z nami do końca.Znudzeni po całym dniu kiblowania doczekaliśmy się przyjazdu Doza z Aśką, nareście bedzie sie do kogo odezwać. Wieczorem przy wspólnej herbatce Dozu pociesza nas, że Cassin jest połogi i że szybko przesycha więc jak bedzeimy widzieć poprawe nie zastanawiając się atakujcie.Trzeci dzień- nareście przestało padać Badill w chmurach. Nie bedziemy marnować czasu siedząc bezczynnie na campe, idziemy na lekko do schroniska Sciora.Po drodze zmiana pogody zaczyna padać grad, cali moksi dochodzimy do schroniska tam wypatrując Piz Badila czekamy aż sie przejaśni, robimy kilka fot i schodzimy . Na dole przy campie widzimy naszych sąsiadów Polaków, którzy coś wypatruja, tak to Cassin właśnie sie odsłonił!!

8

Niestety był do połowy w śniegu 🙁 cały misterny plan poszedł się walic.Rozczarowani zapłaciślismy 30 jurków za noclegi i poszliśmy sie pakować.Kolejny cel Arco, tam jedziemy wygrzać się w słońcu, pooglądać mistrzostwa świata,powydawać kasiore,i oczywiście sie wspinać.Z uśmiechem opuszczamy deszczową Szwajcarie z gigantycznym kursem franka.Przez całą droge towarzyszy nam cudowna playlista kołcza, a w niej Bob Marley Matisyahu i inni rasta.

Dojechalismy do Arco pierwsze co odstawilismy” Kazia” na parking i biegiem na mistrzostwa zobaczyć mastersów,potem do zachwalanego tak Red Pointu1 szybkie rozeznanie i biegiem do Red Piontu2 znajdującego sie w centrum Arco, po drodze spotkaliśmy Adasia Ondre i Kudłatego z żoną :).Przyszedł czas na sen, znaleźlismy mega miejscówke na rozłożenie namiotu, a do tego nie daleko był wodospad gdzie można było sie wykąpać.Raj dla krzonowicza!!.Nastepnego dnia żeby nie było że się nie wspinamy, pojechalismy do najbardziej znanego sektoru Massone. Niestety wapień jaki tam wystepował był na maxa wyślizgany, ale mimo to targaliśmy mocne ruty. Pewnie było to spowodowane tym ze obok nas wspinała się Lynn Hill, przy której po prostu było nam wstyd odpaść :).

3

Mijały kolejne dni niestety kończył nam się czas wyjazdu i trzeba było wracać do domu.Cali i szczęśliwi wróciliśmy w nasze kochane Sokoliki 🙂

Kuba Wrzesień

Share: