Darek – Turcja 2011

Czy wspinając się tam mieliśmy poczucie wolności? Parafrazując „Andaluzyjskie Klimaty” wszystko było zbyt pięknie poukładane, zbyt po niemiecku. Wszystko zagrało – samolot z Berlina, „taksówka” na camp, namiot, bungalow, ciepła woda, skała – 2 minuty drogi, obiad i śniadanie przygotowane.

t1

Trochę inaczej niż zwykle. Ale to prawda – miało być przede wszystkim ciepło. To marzenie miałem przed oczami rezerwując czasie arktycznych styczniowych temperatur w Polsce, bilet do słonecznego raju jakim są okolice Geyikbayiri w Turcji. Zachęcony artykułem w „Górach” namówiłem na wyjazd Kubę ze Szczecina i Piotra z Bożeną. Potem dołączył do nas Andrzej.

t21

W Sokołach śnieg a tu kilogramy dojrzałych słodkich pomarańczy krojonych na ćwiartki, które wciskaliśmy w siebie rano i wieczorem. Pełne ich siatki kupowaliśmy przy drodze, wysypywały się potem i turlały po podłodze samochodu czy pod łóżkami bungalowu.

t3

Wspinaczkowo postanowiliśmy zwiedzić jak najwięcej rejonu. Codziennie inny sektor, drogi zwykle robione jeden raz , czasem tylko powtarzane. Pomijam nasze ulubione rozgrzewkowe 6a+. To lokalna specjalność. Możesz zrobić OS 6c ale tu, na 6a+ zwykle bierzesz blok. Potem to już kwestia psychy i akceptacja założenia, że są specjalnie przygotowane aby nas spacyfikować.

t4

t5

t6

Pomijaliśmy płyty i krawądki szarego wapienia, skupiając się raczej na lekko przewieszonych, bogato urzeźbionych drogach w jaskiniach w zakresie 6b-6c. Wszystkie znajdują się w odległości do 10-15minut od campu, w naszym przypadku Jo.Si.To. Choć na szczytach okolicznych gór było pełno śniegu, ciepła skała w pełnym słońcu, z kremem do opalania na plecach – tak jak miało być. I tylko szkoda, że to było tylko osiem dni a potem powrót do kraju podziemnych pomarańczy z temperaturą poniżej zera.

Darek

W zakładce TEKSTY zapis wyjazdu oczami Andrzeja a w Galerii dodatkowe zdjęcia – naprawdę warto zobaczyć!

Share: