Karkonosze – Kocioł Małego Stawu

nitkaZbliża się weekend, a w Karkonoszach lawinowa trójka. Plan wyjazdu w Śnieżne Kotły stanął pod znakiem zapytania, w dodatku okazało się że mamy tylko sobotę do dyspozycji. Perspektywa podchodzenia pod Łabski Szczyt, żeby w Sobotę dotrzeć w niepewny wspinaczkowo teren nie nastrajała nas zbyt optymistycznie.

 

Ze względu na średnie warunki panujące w innych miejscach umożliwiających zimowe wspinanie tj. w Głuszycy i po czeskiej stronie, wybór padł na Kocioł Małego Stawu, przy schronisku Samotnia. W czwartek wysłaliśmy prośbę o zgodę na wspinanie, i w piątek rano taką zgodę dostajemy. Pogodynka na sobotę zapowiada idealną pogodę więc nie pozostaje nic innego jak jechać. Wyruszamy z ZG w trójkę. Ja i Darek w planie mamy wspin, a Jacek chce przetestować jazdę na skiturach by sprawdzić czy to sprzęt wart inwestycji. Startujemy tuż po 16 z Zielonej Góry, i przed 20 docieramy do Karpacza. Samochód zostawiamy w pobliżu świątyni Wang. Ruszamy do schronu i tuż po 21 meldujemy się w Samotni. Na miejscu spotykamy dwóch wspinaczy którzy w planie mają zrobienie rano Niebieskiej Drabiny, na którą też się planowaliśmy wybrać. Ustalamy że chłopaki wyjdą wcześniej i zrobią drogę, tak żebyśmy sobie nie przeszkadzali.

P1050642

P1050644

Ranek wita nas fantastyczną pogodą. Słoneczko świeci, niebo bezchmurne, wiatru zero. Nic tylko się wspinać. Gdy dochodzimy pod miejsce planowanej wspinaczki, Niebieska Drabina jest jeszcze zajęta.

P1050650

P1050655

Początek Niebieskiej Drabiny

Żeby nie tracić czasu wbijamy się w lody obok.

P1050663

 

Prowadzi Darek i całkiem sprawnie mu to idzie, do momentu aż dochodzi do miejsca gdzie lód się kończy.

P1050664

Przejście tego fragmentu zajmuje sporą chwilę, ale w końcu Darek idzie dalej. Wychwalam idealną pogodę dzięki której nie zamarzam na stanowisku. W końcu czas na mnie. Lód jest całkiem niezły i gruby. Na koniec trochę walki ze skałą i trawkami, które zmuszają do kombinowania. Przedzierając się przez i śnieg do kolan docieram do stanu, gdzie ku mojemu zdumieniu w ścianie wdzięczą się dwa spity. W ten sposób dotarliśmy pod drugi wyciąg Nitki.

P1050666

P1050668

Nuuuda nic się nie dzieje :)

Chwila na przygotowanie i Darek wbija się w kolejny wyciąg. Tutaj lud jest już prawie pionowy i troszkę gorszej jakości. Co jakiś czas spadają na dół sporej wielkości bryły lodu. Na szczęście stanowisko jest tak umiejscowione że można bezpiecznie asekurować.

P1050670

Darek wspina się bardzo czujnie. Lód jest gruby i nawet najdłuższe śruby udaje się wkręcić. Dodatkowo z prawej strony lodospadu udaje się pozakładać dodatkową asekurację. W końcu udaje mu się pokonać trudności i znika mi z oczu. Po tempie w jakim wyciąga linę zakładam że góra jest już łatwa. Drugi wyciąg jest zdecydowanie bardziej wymagający niż pierwszy. Czas jego przejścia również dłuższy przez co żałuję że puchówka została w plecaku pod ścianą. Gdy przychodzi moja kolej cieszę się jak dziecko ponieważ wreszcie będę mógł się rozgrzać. Wspinając się, przeklinam w myślach to że nie naostrzyłem raków, przez co tracę sporo czasu na wyrąbywanie oparcia dla nóg. W środkowej części lodowca, zaniechanie ostrzenia raków się mści i lewy rak mi wyjeżdża. W tym momencie prawa dziabka postanawia zrobić to samo. Żeby było ciekawiej ostrze dziabki wskakuje mi w zamek ekspresa wpiętego w śrubę lodową, wypinając mi z przelotu linę i samemu wskakując na jej miejsce, klinując się w karabinku. Na szczęście idę na drugiego więc poza tym że jestem pół metra niżej nic mi nie jest. Chwilę walczę z wyciągnięciem dziabki z karabinka i śmigam do wygodnej półeczki z lewej strony lodu. Wykręcam śruby i przymierzam się do ostatniego odcinka. Jeszcze mocny spręż, przejście przez lodowy próg i jestem na górze. Łatwo nie było. Dochodzę do stanowiska założonego na drzewie i zaczynamy przygotowywać się do zjazdu, przekładając linę za drzewkami.

P1050672

Zjeżdżamy do stanowiska, zostawiamy taśmę z karabinkami i kontynuujemy zjazd na sam dół, w miejsce z którego powinniśmy startować. Wtedy nie musielibyśmy się przedzierać przez śniegi (niebieska linia).

P1050686

Darek postanawia zrobić jeszcze dolny wyciąg na wędkę, po czym na stanowisku zostawia Maillona i zjeżdża na dół. Ponieważ już powoli zaczyna się robić ciemno, ćwiczymy jeszcze robienie abałakowów, i na tym kończymy dzisiejsze działanie w lodzie.

Droga

W schronie robimy porządek w szpeju, wciągamy ciepły obiad i śmigamy na dół. Pogoda już nie jest taka idealna. Zaczyna mocno wiać i niedziela zapowiada się już mniej przyjazna na wspinanie. Docieramy do auta i ok północy jesteśmy w ZG.

Podsumowując wyjazd, uważam że to naprawdę świetna miejscówka, zwłaszcza jak mamy mało czasu który musimy poświęcić na podejścia. Dla początkujących zimowych wspinaczy jednakże odradzam wbijanie się w Nitkę która ma wycenę WI4. Zdecydowanie bardziej przyjazna na początek będzie Niebieska Drabina. Jeżeli tylko mi się taka okazja pojawi na bank tu wrócę.

Pamiętać jednak należy że wspinanie się w tym rejonie wymaga otrzymania pozwolenia z KPNu.

Troszkę więcej fotek tutaj: https://picasaweb.google.com/nocnymarek79/KarkonoszeKocioMaEgoStawu7022015?authuser=0&feat=directlink

PS 1. Nasza droga została oznaczona czerwoną linią.

PS 2.Obiadki w Samotni mogłyby być nieco większe 😉

Share: