Dwa miesiące przygotowań i w końcu dobiegł ten długo oczekiwany wyjazd do Austrii na najwyższy szczyt Grossglocner 3798m. n..pm,Piątek (02.08.2013) godz. 22:00 wyjeżdżamy z bananami na twarzach do Bolesławca na dworzec PKP odbierając naszego kolegę Roberta z Wrocławia.
Stamtąd na autostradę w Niemczech i prosta, razem ok 13 godz. jazdy. Ponieważ to okres wakacyjny było nieco na niej tłoczno. Przy granicy niemiecko- austriackiej wykupiliśmy vinetę na 8 dni za 8,30 euro.W Austrii mijamy 10- metrowy tunel za 10 euro w jedną stronę i wjeżdżamy do Parku Narodowego z opłatą 10€,o godz. 11 dojeżdżamy do miejscowości Kals. Parkujemy przy schronisku Lucknerhaus (1918m). Mamy sobotę 03.08.2013- pogoda rewelacyjna, przepakowanie bagażu, zakładamy 20-to kg plecaki i w drogę:) Po pierwszych godz. dochodzimy do schroniska Lucknerhutte (2241m) gdzie uzupełniamy płyny w postaci zimnego piwa;) spotykamy tam zadowolonych i zmęczonych schodzących chłopaków z Warszawy. Po dłuższym odpoczynku wyruszamy w dalszą drogę. Pogoda nas nie oszczędza, upał daje się we znaki. Po drodze mijamy piękne, zachwycające krajobrazy, zwierzęta oraz wodospady. O godz. 17 dochodzimy do schroniska Stȕdlhutte (2802m) to nasz kolejny przystanek gdzie zrobiliśmy sobie poczęstunek:))) Naszym dzisiejszym celem jest dotarcie na lodowiec Kȍdnitzkees gdzie rozbijamy obóz.
Po długiej nocy i ciężkiemu podejściu czas na odpoczynek, regenerację i aklimatyzację-znajdujemy się na 3000m. Wraz z nami rozbija się grupa Polaków spod Rzeszowa, z którymi zrobiliśmy wieczorną integrację:) Położyliśmy się ok. 20:30. W nocy zerwała się burza, ale to nie zniszczyło naszej motywacji. Od lodowca na szczyt dzieli nas krok. Rano się przejaśniło, pogoda była idealna, wiatr słaby. Wyruszyliśmy dość późno bo ok 6:30. Nasi koledzy wyruszyli ok. 5 rano. Bez namiotów, śpiworów, z lżejszymi plecakami to była już inna bajka:) W dwie godz. mijamy lodowiec…
i dochodzimy do ferraty docierając nią do schroniska Erzherzog Johann Hȕtte (3451m). Uzupełniamy płyny- tym razem wodą:)Przed nami wyszło wiele ekip. Mieliśmy nadzieję, że gdy dojdziemy pod samą grań to do tego momentu zdążą już zejść ponieważ jest tam mało miejsca aby się mijać.W niektórych momentach teren był błotnisty, oblodzony, niebezpieczny, ale daliśmy radę:) Wchodząc wyżej docieramy do traserów, dzięki którym mogliśmy asekurować się liną. Zespoły mieliśmy podzielone na dwie grupy 2 i 3 osobowe. Czas leciał a szczyt był w zasięgu ręki.Spokojnie, powoli 04.08.2013 o godz. 13:30 wszyscy dotarliśmy na szczyt Grossglockner :)))
Tak przepięknych widoków nie da się opisać, trzeba to zobaczyć na własne oczy.Po napełnieniu oczu widokami zaczynamy schodzić tą samą drogą. Tyle co zeszliśmy z grani załamała się pogoda, która zmusiła nas do przeczekania 30 min w schronisku przy piwku ciesząc się chwilą, a obozie przygotowaliśmy sobie pyszne spaghetti. Zmęczeni i szczęśliwi szybko położyliśmy się spać. Rano o 8:00 spakowani wyruszyliśmy do parkingu. Zeszliśmy krótszą drogą ok 3 godz., zatankowaliśmy auto do pełna i o godz. 11 wyruszyliśmy do domu.
Odstawiliśmy kolegę w Bolesławcu na pociąg i o godz. 21:00 byliśmy w Zielonej Górze (05.08.2013).Chciałbym polecić wszystkim moim kolegom i koleżankom wybranie się na taką wyprawę. Jest ona bardzo wymagająca, ale dotarcie na szczyt wynagrodzi to pięknymi widokami:)
Jeszcze raz dziękuję swoim kolegom- partnerom, bez których nie udało by się zorganizować tej wyprawy. Wielkie ukłony dla Was. A ja myślę już o kolejnej wyprawie na przyszły rok:)
Skład:
* Dawid Kuboń ( Kierownik, Ratownik wyprawy)
* Robert Grzegorzek ( WKW)
* Robert Orłowski ( Transport)
* Daniel Grupa (KWZG)
* Paweł Kluj
Porady:
- Przed wyjazdem w Alpy warto wykupić ubezpieczenie obejmujące akcję poszukiwawczą i ratowniczą. Koszty tego typu akcji, a także transportu poszkodowanego do Polski, nie są pokrywane ze standardowego ubezpieczenia w NFZ. Można też wstąpić do Alpenverein – Austriackiego klubu alpejskiego, w którym po opłaceniu składki otrzymujemy kartę członkowską będącą zarazem polisą ubezpieczeniową ważną do końca stycznia roku następnego. Dzięki niemu nie będziemy musieli się martwić o koszty akcji poszukiwawczo-ratowniczej i uzyskamy zniżkę w wielu schroniskach. Należy pamiętać jednak o tym, że składki członkowskie powinny być uiszczane co roku, a chęć wystapienia z klubu należy zgłosić w formie pisemnej.
- Planując nocleg w schronisku Erzherzog Johann Hütte, z którego atakuje się szczyt łatwiejszą, dobrze oznakowaną drogą, nie musimy zabierać śpiwora i karimaty. W schronisku nie ma bieżącej wody, ale warunki dla zregenerowania sił są wystarczające. Szpej wraz z butami zostawia się w przedsionku, a po schronisku chodzi się w klapkach, których jest pod dostatkiem. Śniadania nie warto wykupywać, ponieważ za kwotę ponad 8 euro otrzymamy: dwie kromki chleba, masło, mały serek, dżem i herbatę.
- Droga Stüdlgrat jest trudna do pokonania i zalecana raczej dla bardziej doświadczonych wspinaczy. Szlak biegnie granią i nie jest oznakowany. Nie ma tam tradycyjnych ferat (poza bardzo krótkimi odcinkami), a jedynie pojedyncze punkty asekuracyjne. Zejście tym szlakiem jest bardzo trudne i rzadko praktykowane. Na szczyt najlepiej wyruszyć wczesnym rankiem, po noclegu w schronisku Stüdlhutte.
- Po zejściu z gór warto się odświeżyć, biorąc prysznic w schronisku Lucknerhaus, opłata wynosi kilka euro.